Św. Maria Goretti (1890-1902) męczennica

Św. Maria Goretti (1890-1902) męczennica

Św. Maria Goretti (1890-1902) męczennica

Współczesna dziewica męczennica
ŚWIĘTA MARIA GORETTI
Alexander Gits S.J.

WSTĘP

Historia męczeństwa Marii Goretti jest wyzwaniem dla naszej katolickiej młodzieży w nieczystym świecie. Maria jest współczesną świętą Agnieszką, która świadomie poświęciła swoje życie w 1902 roku, zamiast popełnić grzech przeciwko świętej cnocie czystości. Jej życie i heroiczna śmierć będą inspiracją dla współczesnych dziewcząt. W ich rękach w dużej mierze leży przyszłość ludzkości. Mają one powołanie do ponownego podniesienia standardu chrześcijańskiej czystości w pogańskim świecie. To, co św. Agnieszka uczyniła w nieczystym świecie pogańskiego Rzymu, zostało dokonane na nowo w tym złym wieku przez przykład Marii Goretti.

Ten szkic został napisany jako zachęta dla naszych młodych dziewcząt. Jest wśród nich wiele wspaniałomyślnych dusz, które nigdy nie słyszały o ideale chrześcijańskiego dziewictwa. Wiele z nich uważa tę chwałę za hańbę. Młoda męczennica, Maria, jest wyzwaniem dla takich fałszywych wyobrażeń.
Wydaje się, że wśród dzisiejszej młodzieży panuje powszechna opinia, że nieskromne zachowanie między płciami nie jest grzeszne, pod warunkiem, że nie posuwa się „za daleko”. Zaraz po opuszczeniu szkoły chłopcy i dziewczęta uważają się za wyemancypowanych. Muszą być „nowocześni”. Dążą do przyjemności z wielką żarliwością i bardzo szybko znajdują się poza kontrolą rodziców. Uczą się moralności z kina, reklam i popularnych czasopism. Być może Bóg w swoim miłosierdziu wzbudził małą służącą, Marię Goretti, jako zaproszenie dla współczesnych dziewcząt, aby wstały i rzuciły wyzwanie współczesnemu światu z jego grzesznymi przyjemnościami. Aut castus sit aut pereat – Bądź czysta lub zgiń. Tragedia i triumf małej Dziewicy i Męczennicy były w rzeczywistości wynikiem ukrytej duchowej bitwy między dwiema siłami; z jednej strony była święta owdowiała matka, która uczyła swoje dzieci kochać skromność i czystość ze względu na Jezusa i Maryję, z drugiej strony był leniwy, zaniedbujący robotnik rolny, który uczył swoich synów, że nie ma nic złego w „nieskromnych piosenkach, książkach i obrazach”. Bitwa została wygrana przez Marię.

Niezwykłym aspektem beatyfikacji, która miała miejsce w 1947 r., było szczególne uhonorowanie przez Ojca Świętego matki dziecka. Podkreślał on wielokrotnie zarówno w swoich przemówieniach, jak i w oficjalnych dokumentach, że bohaterska córka była chlubą wykształcenia matki. Szczegóły poniższej historii zostały zaczerpnięte z zeznań świadków podczas przesłuchań, cytowanych przez ojca Mondrone S.J. z dekretu beatyfikacyjnego i przemówienia papieża Piusa XII.

MATKA KATOLICKA

27 kwietnia 1947 r. papież Pius XII, siedząc w sede gestatoria, wszedł do bazyliki św. Piotra w świętym mieście Rzymie na ceremonię beatyfikacyjną, która pod wieloma względami była wyjątkowa. Miał nadać tytuł błogosławionego dziecku-męczennikowi.

Ogromny tłum 25 000 dzieci i ponad 5 000 mężczyzn i kobiet wpatrywał się w blask i chwałę triumfalnej ceremonii, podczas gdy wiele tysięcy na placu przed bazyliką czekało na błogosławieństwo Ojca Świętego. Pośród długiego ceremoniału nastąpiła przerwa. Papież wysłał kuriera w specjalnej sprawie. Wszyscy w tym ogromnym tłumie obserwowali i czekali z zapartym tchem, jak białowłosa staruszka w wieku 82 lat została powoli wprowadzona do obecności Wikariusza Chrystusa. Rozmawiał z nią przez jakiś czas, a następnie w obecności tego ogromnego zgromadzenia z szacunkiem ucałował jej ręce.

Ten niezwykły zaszczyt, jakim Papież obdarzył ubogą wieśniaczkę, był w rzeczywistości publicznym uznaniem dla chwalebnie spełnionego dzieła życia matki. Jej córka została właśnie beatyfikowana jako Dziewica i Męczennica. Dziecko nie miało jeszcze dwunastu lat, gdy poświęciła swoje życie w obronie swojej czystości. Papież chciał uhonorować zarówno żyjącą matkę, jak i męczeńską córkę. Tak powiedział Ojciec Święty zwracając się do tłumów i tak brzmiał dekret beatyfikacyjny. Kolejną niezwykłą cechą tego dnia była deklaracja w oficjalnym dekrecie, że dziecko męczennik raduje się teraz „w niebie ze swoim ojcem, tak jak my na ziemi radujemy się teraz z jej matką”.

Starsza pani przez całe życie zaznała biedy i ciężkiej pracy. Jako młoda dziewczyna była znana jako Assunta Carlini i była sierotą z wioski Corinaldo, położonej około pięćdziesięciu mil na północ od Asyżu. Ponieważ nie miała własnego domu, jej młode życie było ciągłą, ciężką pracą na roli i służbą domową, ale było to życie upiększone dzięki zaufaniu Bogu i dziecięcemu nabożeństwu do Najświętszej Maryi Panny. Z biegiem czasu Assunta Carlini i Luigi Goretti, młody robotnik rolny z tej samej wioski, zostali do siebie przyciągnięci wzajemną miłością do wiary i czystości ich życia. Każdy rozpoznał dobroć drugiego. Pobrali się i rozpoczęli nowe życie na małej farmie, która była ledwie wystarczająco duża, aby ich utrzymać. Pracowali od rana do wieczora i nie znali strachu, ufali bowiem Opatrzności Bożej.

16 października 1890 roku ku ich wielkiej radości urodziła się im córka i zgodnie ze katolickim starożytnym zwyczajem w ciągu dwudziestu czterech godzin w wiejskim kościele została ochrzczona. Otrzymała imiona Maria i Teresa. To dziecko było przyszłą męczennicą i odtąd miało być wychowywane do świętości przez ojca i matkę. Maria Goretti, dorastająca w dobrym katolickim domu, szybko nauczyła się rozpoznawać święte obrazy na ścianach, robić znak krzyża i powtarzać proste modlitwy za ojcem i matką. To były rzeczywiście szczęśliwe dni dla Assunty i Luigiego. W miarę jak mała dziewczynka dorastała, zaczęła w drobny sposób naśladować bezinteresowną dobroć ojca i matki; Już w bardzo młodym wieku wykazywała oznaki stopniowo budzącej się świętości. Rozmowa matki natchnęła ją podziwem dla wspaniałości krajobrazu, kwiatów i ptaków w dzień, a gwiazd na niebie w nocy i wyjaśniła jej, w jaki sposób to wszystko pochodzi z ręki Boga. Maria szybko zareagowała i zaczęła doceniać piękno przyrody i na swój dziecięcy sposób rozmawiać z Bogiem.

Chociaż ani Assunta, ani jej dziecko nie chodziły nigdy do szkoły, ta prawdziwie chrześcijańska matka potrafiła uczyć Marię katechizmu i modlitw. W rzeczywistości kształciła się w najlepszych szkołach, w dobrym katolickim domu i pod okiem najlepszych nauczycieli, swoich własnych rodziców. W wieku sześciu lat przystąpiła do pierwszej spowiedzi i otrzymała moc Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania udzielonym w wiejskim kościele przez biskupa Senigallii, przyszłego kardynała Boschi.

Do tego momentu wszystko szło dobrze. Maria, choć tak młoda, stała się towarzyszką i pomocnicą swojej matki w domu. W ciągu sześciu lat, które upłynęły, Bóg pobłogosławił ten mały dom trójką kolejnych dzieci. Luigi i Assunta cieszyli się, że otrzymali te dary z Nieba i nie bali się ciężkiej pracy ani cierpienia. Sześcioletnia Maria stała się w istocie małą mamą domu, opiekującą się młodszymi, ucząc ich modlitwy i dodając otuchy własnej matce w codziennych troskach. Któregoś razu, przechodząc przez łąkę, gdzie pomagali w pracach rolnych, Assunta zauważyła, że boi się węży. „Nie bój się, mamusiu” – powiedziała odważna sześciolatka – „będę szła przed tobą. Będziesz całkiem bezpieczna”. Ten drobny incydent był typowy dla jej bezinteresownej miłości. Szlachetne przymioty dziecka wkrótce dostrzegły wiejskie kobiety, które dobrodusznie mówiły do matki: „Assunta, twoja córeczka jest święta”.

Jej rosnące umiłowanie modlitwy zostało tak opisane w dekrecie papieskim:
„Duch Święty zapragnął ubogacić małą służebnicę Bożą szczególnymi łaskami i niezwykłymi przywilejami, codziennie zwiększając jej świętość: za pomocą rzeczy naturalnych i widzialnych pociągał ją delikatnie i słodko do niewidzialnych i niebieskich radości. Tak jak śpiewający skowronek, zwabiony pięknem uśmiechniętych łąk i błękitnego nieba, wznosi się do nieba na szybkich skrzydłach i pozostaje uniesiony w szczęśliwej wolności, śpiewając i radując się, tak czysta mała dziewczynka z Corinaldo została oczarowana śpiewem ptaków i słodką wonią kwiatów i radując się w ten sposób wśród delikatnych wiatrów i blasku słońca, wzniosła swoje serce do piękności niebios i z zachwytem nawet ponad niebiosami do chórów aniołów, a następnie do tronu Boga Najwyższego, wylewając radość jej serca aż na wieki”.

KRZYŻ

Pierwszym smutkiem, jaki ogarnął tę małą rodzinę, była presja ubóstwa, która zmusiła ich do opuszczenia wioski, którą tak bardzo kochali, oraz kościoła, w którym Luigi i Assunta zostali ochrzczeni i pobrali się, gdzie codziennie uczestniczyli we Mszy św., gdzie ich dzieci zostały ochrzczone i nauczyły się szczęścia w kochaniu Boga.
Gospodarstwo w Corinaldo było zbyt małe, aby zapewnić wystarczającą ilość żywności na ich utrzymanie. Spakowali więc swoje nieliczne rzeczy i wyruszyli w drogę, udając się do Colle Granturco, wioski położonej na wzgórzu, gdzie Luigi znalazł pracę w większym gospodarstwie. Tutaj żyli szczęśliwie przez trzy lata, podczas których urodziło się im piąte dziecko, co wniosło nową miłość do domu i dało nowe zainteresowanie i nową pracę małej mamie, obecnie siedmioletniej Marii.
Przez trzy lata, od 1896 do 1899, biedny Luigi trudził się bezskutecznie. Gospodarstwo z jakiegoś powodu okazało się porażką, aż w końcu zmuszony został do przyjęcia oferty pracy w pobliżu nadmorskiego miasta Nettuno, niedaleko plaży Anzio, trzydzieści mil na południe od Tybru.

Wybrzeże Anzio, jak wie cały świat, słynie obecnie z zaciekłych walk, jakie toczyły się pomiędzy Niemcami a siłami sprzymierzonymi w roku 1943. Przed wojną 1939-1945 okolice zostały osuszone i uzdrowione dzięki wysiłkom Benita Mussoliniego. Kanały i doskonałe drogi przekształciły bagnistą Kampanię z chorobotwórczych bagien w zdrową, produktywną wieś. Jednak w roku 1900, kiedy rodzina Goretti zeszła ze wzgórz, aby pracować na farmie w pobliżu Nettuno, została otoczona bagnistymi terenami i nieuprawnymi polami. Wkrótce po przybyciu na miejsce właściciele farmy przesłali im dostawę trumien na wypadek, gdyby któryś z rolników padł ofiarą śmiertelnej malarii, która szerzyła się na ciepłych , wilgotnych bagnach.

Po przybyciu do nowej kwatery Luigi i Assunta odkryli, że będą musieli dzielić dom na farmie z inną rodziną, składającą się z sześćdziesięcioletniego Giovanniego Serenelliego, wdowca z dwoma synami, Gasparem i Alessandro, obaj pracującymi na farmie. Z kuchni i schodów musiały korzystać obie rodziny. Wiązało się to oczywiście z wieloma niedogodnościami i problemami. Giovanni Serenelli był szorstkim, nieprzyjemnym człowiekiem, który niewiele dbał o moralne wychowanie swoich chłopców. Miał zwyczaj kupowania „popularnych” magazynów i dzienników bogato ilustrowanych zmysłowymi zdjęciami. Dawał je swoim synom dla rozrywki. Ściany sypialni chłopców pokryte były tymi sugestywnymi obrazami.

Można sobie wyobrazić smutek i strach, które wypełniły serce o czystym umyśle Assunty, gdy zobaczyła mężczyzn, którzy mieli żyć tak blisko jej dzieci. Któregoś dnia, pełniąc obowiązki, zaprotestowała przed Giovannim Serenellim w sprawie obrazów, które przynosił do domu. Odpowiedział z pogardą: „Nie musisz na nie patrzeć, jeśli ci się nie podobają”.

Od wczesnego świtu do wieczora, dzień po dniu, ci źle dobrani ludzie musieli pracować ramię w ramię na polach uprawnych, podczas gdy nieustraszona Maria zajmowała się domem i dziećmi, a nawet naprawiała ubrania pracowników rolnych. Luigi jednak nie był usatysfakcjonowany. Podzielał niepokoje żony i zaczął czynić przygotowania do powrotu do rodzinnej wioski, lecz zanim zdążył zrealizować swoje plany, dopadła go straszliwa malaria. Opadał szybko, aż w końcu stało się jasne dla wszystkich, że Bóg wkrótce powoła go do swego wiecznego domu. Umierając, myślał o swoich dzieciach i błagał Assuntę, aby na wypadek jego śmierci wrócił do Corinaldo.

Gdy tylko wychudzone ciało Luigiego zostało pochowane, Assunta zmuszona była wziąć na siebie cały ciężar pracy męża. Co gorsza, Gaspar Serenelli już w tym czasie wyjechał w poszukiwaniu pracy gdzie indziej. Pomimo utraty sił przez jednego mężczyznę, pozostali dwaj nie podjęli żadnego wysiłku, aby pracować ciężej. Ze relacji mieszkańców wynika, że byli zadowoleni, że zawsze chętna Assunta więcej pracowała żeby ukryć ich lenistwo.Umowa z właścicielami gospodarstwa musi być wypełniona; dzieci trzeba karmić. Dlatego Assunta pozostawiła całą opiekę nad domem w zdolnych rękach swojej córki. Po zebraniu żniw pszenicy i fasoli znalazła się po sprzedaży obciążona długiem w wysokości 15 lirów.

Z pomocą jak zwykle przyszła Maria. Ze wszystkich sił starała się wzmocnić odwagę matki: „Rozchmurz się, mamusiu” – mówiła – „wszyscy dorastamy. Jeśli Bóg da nam zdrowie, będziemy działać dalej. Bóg się nami zaopiekuje” Mała dziewczynka o silnym sercu miała teraz jedenaście lat.

„Miała usposobienie dobre i posłuszne” – opowiadała matka, „i była w równym stopniu skromna, co pełna wdzięku”. Dowody mówią dalej: „Nigdy nie była nieposłuszna i nigdy nie sprawiała matce kłopotów ani niezadowolenia: z dziecięcą miłością starała się wszelkimi sposobami ułatwić pracę matce. Stała się drugą matką dla swoich młodszych braci i sióstr, zdobywając ich serca swoim życzliwym postępowaniem.” Innym dała wspaniały przykład skromności, którą św. Paweł pragnie, aby była znana wszystkim ludziom (Flp 4,5). Na ich oczach i przed Bogiem postępowała w mądrości, w latach i w łasce. Miała tylko jednego Mistrza, a Jego amboną był Krzyż i miała tylko jedną księgę, ten potrójny brewiarz świeckich, Różaniec. Dorastała, ale szybciej postępowała w mądrości, o której nasz Pan mówi, „że jest ukryta przed mądrymi i roztropnymi, ale objawiona przez Ojca w Jego dobroci maluczkim.”

WZROST W ŚWIĘTOŚCI

Chrześcijańska odwaga i bezinteresowność Marii Goretti były nie tylko wynikiem starannego wychowania jej matki; były także owocem jej rosnącego umiłowania modlitwy. Lubiła częste rozmowy z Jezusem i Maryją. W wolnych chwilach w domu klękała i wylewała przed Bogiem swoje troski i niepokoje. Dwa razy dziennie odmawiała różaniec za zmarłego ojca. Czasami widziano ją, jak klęczała przez chwilę u bramy cmentarza, na którym został pochowany. W domu zaszczepiała swoim braciom i siostrom część swojej miłości do modlitwy i na swój sposób powtarzała im instrukcje udzielane przez księdza w kaplicy Campomorto, oddalonej o dwie mile od farmy, lub w wielkie święta wyjaśniała im kazanie wygłaszane tego dnia w kościele w Nettuno, siedem mil od ich domu. Jej stałą towarzyszką w uczęszczaniu do kościoła była Teresa Cimarelli, która po jej śmierci dała świadectwo jej nienagannego życia. „To była naprawdę dziewczyna, wychowana od dzieciństwa na to, by podobać się naszemu Panu” – stwierdziła Teresa.

Kiedy Maria wychodziła na zewnątrz sąsiedzi zauważyli jej skromność w ubiorze i zachowaniu. Pełna wdzięku i piękna, ze szczerym spojrzeniem niewinnego dziecka, zwykle nosiła welon na głowie i zachowywała pewną powściągliwość i prostą godność, gdy inni się do niej zwracali. Jej bracia i siostry kochali ją i podziwiali jako drugą matkę i nieświadomie naśladowali jej skromność i godne maniery. Rodzina Serenelli zeznała później, że nawet podczas największego upału latem w Kampanii Maria zawsze zachowywała tę samą staranną skromność w swoim ubiorze i zachowaniu. Oczywiście, jak wszyscy święci Boży, musiała znosić niegrzeczne uwagi ze strony tych, którzy uważali, że czystość jej życia jest cichą naganą skierowaną do nich samych. Dzięki łasce Bożej zachowała jednak słodycz charakteru i o swoich kłopotach opowiadała matce, której bezgranicznie ufała. W miarę jak dziecko podrastało, coraz bardziej tęskniła za dniem Pierwszej Komunii. Przyszły Pius X, papież dzieci, był nadal jedynie patriarchą Wenecji. Stary zwyczaj nadal pozostał, tak że dzieci przyjmowały naszego Pana dopiero w późnych latach dzieciństwa. Co więcej, w małej wiosce, w której znajdowało się gospodarstwo, „nie było kościoła ani szkoły, a jedynie zły klimat”, jak osobliwie zauważają świadkowie. Ostatecznie Maria została uznana za gotową i w uroczystość Bożego Ciała 29 maja 1902 r. nastał wielki dzień Jej Pierwszej Komunii. Z wielką radością przyjęła Boga do swego serca. Do jej męczeństwa pozostało zaledwie czterdzieści dni.

„Po tym” – powiedziała dziewczynka do matki – „będzie mi znacznie lepiej”. Aby wynagrodzić rozczarowanie, że nie ma przy sobie ojca, ofiarowała za wszystkie modlitwy i łaski Pierwszej Komunii Św. za spokój jego duszy.

Zdarzyło się, że wkrótce po tym wielkim dniu została jak zwykle wysłana do studni po wodę dla domu. Napełniając dzbanek, usłyszała wymianę nieprzyzwoitych dowcipów między młodym mężczyzną a jedną z dziewcząt, które niedawno przystąpiły do Pierwszej Komunii z Marią. Dziecko było zranione i zszokowane. Pobiegła do domu i poskarżyła się matce.

„Nie powinnaś jej słuchać” – stwierdziła Assunta.
„Nie mogłam nic na to poradzić. Napełniałam dzbanek.
„Musisz pozwolić, aby słowa wchodziły jednym uchem i wychodziły drugim. Uważaj, żeby nigdy nie mówić tak samej.
„Nigdy ich nie powiem, mamma mia: wolę umrzeć”.
„Pamiętaj, Marietto, aby w każdym niebezpieczeństwie modlić się do Matki Bożej”.

Tak Assunta wychowywała swoją córkę, a łaska Boża umocniła duszę służącej. Wiele lat później kardynał Salotti, przemawiając w Nettuno, powiedział do zgromadzonych tłumów: „Nawet gdyby Maria nie była męczennicą, byłaby świętą, tak święta była jej zwyczajna codzienność”.

WALKA

Tymczasem Assunta pracowała na roli z dwoma Serenellimi i coraz bardziej powierzała sprawy wewnętrzne domu swojej „Marietcie”, jak nazywała Marię. Być może ciągła, ciężka praca zaczęła przytępiać czujność Assunty; traciła z oczu fakt, że Maria była jeszcze dzieckiem potrzebującym matczynej opieki i ochrony. Giovanni Serenelli i jego ponury i milczący syn Alessandro nie zmienili swojego prostackiego postępowania. Ilustrowane gazety z wyuzdanymi i dwuznacznymi zdjęciami wciąż napływały do pokoju mężczyzn . Maria pracowała i modliła się w domu od rana do wieczora, sprzątając, gotując, naprawiając ubrania i opiekując się czwórką małych dzieci. Biedne dziecko było w błogiej nieświadomości podstępnego ataku zła. Potem doszło do starcia.
Pewnego gorącego czerwcowego popołudnia 1902 roku, kiedy trwały prace na polach, Maria ze zdziwieniem ujrzała młodego Serenelliego wracającego do domu. Podszedł do niej ukradkiem i przemówił cichym głosem, głosem kusiciela. Nie rozumiała jego słów, ale instynkt ostrzegł ją przed niebezpieczeństwem i uciekła.
Kilka dni później to samo powtórzyło się, ale tym razem młody człowiek mówił wyraźniej. Zarumieniła się ze wstydu i przerażenia, odpychając go energicznymi słowami. Chwycił biedne dziecko, ale ona wymknęła się, a gdy uciekała, zagroził pod przysięgą, że ją zabije, jeśli odważy się powiedzieć żywej duszy, co się wydarzyło.

Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby wyobrazić sobie wstyd i przerażenie, jakich doświadczyła ta święta dziewczyna. Łatwo nam teraz ocenić, że powinna była powiedzieć matce o tym przytłaczającym niebezpieczeństwie, które zagrażało jej czystości i życiu. Wiemy tylko, że Maria zdwoiła swoje modlitwy i błagała matkę, aby nie zostawiała jej samej. Assunta zauważyła, że gdy nie pracowała w domu, zawsze trzymała w rękach różaniec. Zauważyła także, że młody Serenelli traktował Marię z wielką surowością, ilekroć miał powód do rozmowy z nią, a ona unikała go, jak tylko mogła, w tej ciasnej kwaterze. Niemniej jednak możliwość jakiegokolwiek niebezpieczeństwa nigdy nie przeszła jej przez myśl. Maria raz po raz żałośnie błagała: „Madre mia, nie zostawiaj mnie samej w domu”. Ale Assunta musi wyjść i popracować. Kto mógłby skrzywdzić tak młode i niewinne dziecko? Nie miała jeszcze dwunastu lat.
Mijały tygodnie i wydawało się, że Maria uspokoiła się. W sobotni poranek 5 lipca 1902 roku zadzwoniła do swojej przyjaciółki Teresy Cimarelli i zaprosiła ją do wspólnej spowiedzi: „Jutro niedziela, Tereso. Jedźmy do Campomorto. Tęsknię za Komunią Świętą”.
Tymczasem „szatan wszedł w duszę Alessandra”, nędznej ofiary zaniedbania i grzesznego przykładu własnego ojca. Zdobył ostry sztylet o długości stopy i ukrył broń w swoim pokoju. Jest zdeterminowany, by pokonać nieustraszone dziecko.

W południe przygotowano obiad, i po południu miał nastąpić omłot fasoli. Metoda była prymitywna. Po zbożu znajdującym się na klepisku trzeba było wielokrotnie przejeżdżać dwoma wozami z wołami, miażdżąc w ten sposób strąki. Był to długi i pracochłonny proces, zwłaszcza w lipcowym upale. Po obiedzie Giovanni Serenelli usiadł u stóp schodów i zasnął. Assunta i Alessandro wyruszyli po wozy z wołami. Córeczka Assunty spała na szczycie schodów, podczas gdy Maria siedziała, spoglądając na dziecko, w tym samym czasie szyjąc, naprawiając koszulę dla Alessandra. Na zewnątrz, w słońcu, Assunta i Alessandro prowadzili jeden z wozów do szopy. Nagle, bez ostrzeżenia, Alessandro zeskoczył z wózka i poprosił Assuntę, aby przejęła dowodzenie. Wszedł pospiesznie do domu, wbiegł po schodach obok śpiącego ojca i wszedł do swojego pokoju. Schował sztylet i wyszedł ponownie. Cicho poprosił przerażoną Marię, aby weszła do pokoju. „Po co?” – zapytała, a następnie próbowała zbiec po schodach. Złapał ją, zaciągnął do pokoju i zamknął drzwi.

AGONIA

Szczegóły męczeństwa, które potem nastąpiło, wyszły z ust skruszonego mordercy w późniejszych latach, gdy zbierano dowody w procesie beatyfikacyjnym dziecka.

W tym małym pokoju, oddalonym od ludzkiej pomocy, ale silna w Wierze, drżąca Maria słyszała, jak nieszczęsny młodzieniec wielokrotnie żądał, aby mu się oddała. „Nie, nie, nie” – powiedziała stanowczo – „byłby to straszny grzech i pójdziesz do piekła”. Bóg tego zabrania. Zaczęła wołać o pomoc, ale w pobliżu nie było nikogo oprócz starszego mężczyzny śpiącego u stóp schodów. Oszalały młodzieniec wyciągnął sztylet i groził jej, mając nadzieję, że strachem pokona jej opór. W końcu położył na niej ręce, na co chwalebna dziewica i męczennica ostatecznie odmówiła:
„Możesz mnie zabić, ale nie będziesz mnie miał.”

Oślepiony wściekłością, raz po raz wbijał sztylet w jej ciało, „jakby była kawałkiem drewna”. Maria upadła zakrwawiona na podłogę, a gdy upadła, owinęła swoje ubrania wokół ciała. „Mamo, Mamo! – zawołała – „ Umieram. O mój Boże, pomóż mi.” Morderca cofnął się na chwilę, gdy ona leżała krwawiąc z czternastu straszliwych ran. Z ponurą determinacją umierająca dziewica dowlokła się do drzwi i zawołała do śpiącego u stóp schodów ojca: „Giovanni, chodź szybko. Alessandro mnie zabił”.
Młodzieży ogarnęła teraz panika; za wszelką cenę musi ją uciszyć. Złapał ją za gardło i wbił sztylet w plecy. Potem pozwolił jej upaść, uciekł do swojego pokoju i zamknął się w nim.
Dziesięć minut wcześniej, gdy schodził po schodach, był zdecydowany ją zabić, jeśli nie zgodzi się z nim zgrzeszyć. „Wiedziałem, że łamię prawo Boże. Zabiłem ją, bo odmówiła. Nigdy słowem ani uśmiechem nie zachęciła mnie. To wszystko była moja wina. Maria dobrze sobie radziła”. Tak wiele lat później powiedział pokorny skruszony.

W końcu starszy Serenelli obudził się ze snu i widok rannej dziewczyny zaalarmował. Teresa Cimarelli weszła do domu i położyła umierającą Marię na łóżku. Teresa zadała jej pytanie. Odpowiedziała słabo: „To był Alessandro. Chciał, żebym zrobiła coś złego. Powiedziałam: „Nie, Alessandro; pójdziesz do piekła”. On mnie uderzył. Zranił mnie całą. Biedna Assunta przybiegła i zemdlała na widok, który ukazał się jej oczom. Następnie wstała i pochyliła się nad dzieckiem: „Marietta, co się stało?”

„To był Alessandro.”
„Ale dlaczego, kochanie?”
„Chciał, żebym uczyniła coś złego, a ja odmówiłam”.
Później w szpitalu matka na prośbę policji ponownie przesłuchała córkę:
„Czy kiedykolwiek wcześniej sprawiał ci kłopot?”
„Tak, dwa razy; jakieś dwa miesiące temu.”
„Ale dlaczego mi nie powiedziałaś, kochana? ”
„Oh! Wstydziłam się. Groził, że mnie zabije, jeśli przemówię.”
Dekret papieski tak podsumowuje całą tragedię: „Był to młodzieniec zdegradowany, oddany zmysłowym przyjemnościom. Nawet wyjątkowa skromność i dziewczęca cnota Marii nie wystarczyły, aby zawstydzić go i powstrzymać swoje podłe i zwierzęce pragnienia. Raz za razem na próżno ją kusił, aż w końcu stanął przed nią wybór: albo ocalić życie, tracąc cnotę, albo zachować cnotę, tracąc życie. To było jej życie, które odrzuciła, życie, które można odnaleźć w przyszłym świecie i na całą wieczność.”

Ukrzyżowanie

Tragiczna wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy wśród chłopów, którzy od dawna kochali i podziwiali Marię Goretti. „Zabili małą świętą” – brzmiał ich komentarz. Tłum zaczął gromadzić się u drzwi wiejskiego domu; Słychać było wściekłe krzyki grożące przemocą ukrytemu w środku mordercy. Policyjna furgonetka zatrzymała się pod drzwiami: nieszczęsny Giovanni patrzył, jak jego syn jest aresztowany.
Później przyjechała karetka: zasmuceni sąsiedzi oglądali żałosny spektakl, gdy w towarzystwie płaczącej matki niesiono cierpiące dziecko. Assunta i Teresa Cimarelli siedziały z Marią, gdy była transportowana do szpitala. Te wiejskie drogi były bardzo wyboiste, przez co ambulans strasznie się trzęsł.

„Cierpisz, kochanie?”
„O nie, mamusiu” – powiedziała bezinteresowna Maria, ale ból w końcu wymusił na jej ustach pytanie: „Czy długo to potrwa, zanim tam dotrzemy?”
Lekarze, widząc jej zmasakrowane ciało, uznali sprawę za beznadziejną i poprosili Ojca Przełożonego Szpitala o wysłuchanie jej spowiedzi. „Nie będziesz miał wiele do zrobienia, Ojcze; ona jest małym aniołkiem.”

Nie można było jej podać środków znieczulających, dlatego podczas leczenia ran i obrażeń wewnętrznych cierpiała w agonii. Kiedy z nią skończyli, spojrzała na matkę i powiedziała:
„Jest mi dużo lepiej”, a potem błagała o wodę, ale było to zabronione.
„Czy zostaniesz ze mną na noc?”
„Nie, kochanie; Nie mam pozwolenia.”
„Ale gdzie będziesz spać?”

Assunta uspokoiła ją i poszła na noc. Ksiądz z Nettuno, który znał Marię bardzo dobrze, w towarzystwie Teresy Cimarelli i dwóch Małych Sióstr Ubogich spędził noc czuwając przy łóżku umierającego dziecka. Maria często z wielkim oddaniem całowała Krzyż i modliła się do Matki Bożej, jak to miała w zwyczaju. Mimo bólu okazała wielką radość, gdy ksiądz zapisał ją jako Dzieciątko Maryi i umieścił jej medalik na szyi.
Bardzo wcześnie w niedzielę rano Assunta mogła przyjść do pokoju i przygotować Marię do Komunii Świętej. Poprzedniego dnia wyraziła Teresie swą wielką tęsknotę za przyjęciem Jezusa i teraz jej pragnienie miało się spełnić. Pokój był przygotowany. „Marietta” – szepnęła matka – „musisz przebaczyć Alessandro”. Po chwili ksiądz, który czuwał przy jej łóżku przez całą noc, udał się do kaplicy szpitalnej, aby przynieść jej Komunię Świętą. Assunta, Teresa i dwie zakonnice odmówiły modlitwę. W tej chwili do sali wszedł ksiądz niosący Najświętszy Sakrament. Położył Go na ołtarzu przy jej łóżku, a następnie powiedział kilka słów do Marii .
„Powiedz mi, Marietto, kto jest tutaj w Komunii Świętej?”
„Jezus, którego wkrótce zobaczę.”
„Czy przebaczasz Alessandro?”
„Tak, oczywiście, Ojcze. Jezus przebaczył skruszonemu łotrowi na krzyżu i będę się modlić, aby Alessandro okazał skruchę”. Maria z największą radością przyjęła Wiatyk i została namaszczona świętymi olejami.

Niedzielny poranek trwał. Obserwatorzy modlili się. Maria słabła, ale jej usta poruszały się, gdy mówiła do Jezusa i Marii. Od czasu do czasu miała majaczenie, myśląc, że wciąż leży na podłodze: „Och, zabierz mnie do łóżka. Chcę być blisko Matki Bożej. (W domu trzymała przy łóżku mały ołtarzyk z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny, który codziennie czciła świeżymi kwiatami.) Czasem w swych wędrówkach wołała z nagłym przerażeniem: „Nie. nie, Aleksandrze. Pójdziesz do piekła.” Poruszyła rękami, jakby chciała odpędzić kusiciela, a potem owinęła się ubraniami.
Płacząca Assunta próbowała pocieszyć dziecko, a kiedy powrócił spokój, powiedziała do niej: „Do widzenia, maleńka.
Módl się za nas wszystkich. Wybacz wszystko.”
Teraz omdlenia stały się częstsze.

Było za piętnaście czwarta w niedzielne popołudnie 6 lipca 1902 roku. Wierna Teresa Cimarelli siedziała przy łóżku i modliła się bez przerwy. Maria leżała milcząca i blada. Nagle odwróciła się do przyjaciółki, chwyciła ją za ramiona i powiedziała: „Tereso!”. To był jej ostatni krzyk. Opadła z powrotem na poduszki i oddała swą czystą duszę Bogu.
Poprzedniego dnia przypadało Święto Najświętszej Krwi, kiedy Maria „przelała swoją krew za Baranka Bożego, który za nią umarł.” Jej kilkanaście lat minęło w niewinności, a jej krótkie życie będzie zawsze świecić jako przykład dla wszystkich, a szczególnie dla dziewcząt. Jej dwanaście lat życia będzie świecić jak dwanaście gwiazd zdobiących koronę Dziewicy Matki Bożej. Sługa Boża zamknęła swoje życie w miłosierdziu wobec wszystkich. Z głębi serca przebaczyła swemu mordercy, tak jak sam Jezus przebaczył złodziejowi, którego miał zabrać ze sobą do raju. Zamknęła swoje życie w miłości Boga Ojca, którego przykazania nawet w agonii były dla niej słodsze niż miód i plaster miodu. Zamknęła swoje życie w miłości swego splamionego krwią Oblubieńca na Krzyżu, który oddał życie za swoich przyjaciół.

TRIUMF

Pogrzeb Marii bardziej przypominał triumf niż dzień żałoby. Wieśniacy przybyli masowo i okrzyknęli jej świętość:
„Maria Goretti to nasza nowa Święta Agnieszka. Jest w niebie”. Pochowano ją na cmentarzu w pobliżu ojca, ale później, gdy starano się o jej Beatyfikację, jej ciało przeniesiono do kościoła parafialnego Matki Bożej Łaskawej w Nettuno, którego ksiądz towarzyszył jej w jej ostatniej agonii. Z okazji jej przeniesienia do tego kościoła kardynał Salotti przemawiał do wielkiego zgromadzenia ludzi, którzy przybyli, aby oddać cześć swojej bohaterce.
Obiegowy werdykt powtórzyły słowa Piusa XII, gdy zwracał się do tłumów w dniu jej beatyfikacji: „Maria Goretti przypominała św. Agnieszkę w charakterystycznej dla niej cnocie Męstwa. Ta cnota męstwa jest jednocześnie zabezpieczeniem i owocem dziewictwa. Nasza nowa Błogosławiona była silna, mądra i w pełni świadoma swojej godności. Dlatego wolała śmierć niż grzech. Nie miała jeszcze dwunastu lat, gdy jako męczennica przelała swą krew, niemniej jednak wykazała się: roztropnością, przewidywalnością i energią, gdy była świadoma niebezpieczeństwa! Czuwała dniem i nocą, aby bronić swojej czystości, korzystając ze wszystkich dostępnych jej środków, nie ustając w modlitwie i powierzając lilię swojej czystości szczególnej opiece Maryi, Dziewicy dziewic. Podziwiajmy męstwo ludzi czystego serca. Jest to tajemnicza siła wykraczająca daleko poza granice natury ludzkiej i nawet ponad zwyczajną cnotę chrześcijańską.”
„Jest wiele innych hojnych i czystych dusz, takich jak Maria Goretti, ale liczba ta byłaby jeszcze większa, gdyby tylko rodzice okazywali większą czujność swoim dzieciom i zachęcali je do bardziej ufnego posłuszeństwa”.

Dokumenty prawne są zwykle pisane oficjalnym i nieatrakcyjnym językiem, ale papieski dekret o beatyfikacji Marii Goretti jest godnym uwagi wyjątkiem. Datowany 27 kwietnia 1947 r. i wydany przez Świętą Kongregację Obrzędów zaczyna się następująco:
„Nigdy nie brakowało palmy męczeństwa na lśniących szatach chwalebnej Oblubienicy Chrystusa. Nawet dzisiaj w naszym bardzo zdeprawowanym i nieczystym świecie istnieją jasne przykłady nieziemskiego piękna. Największym ze wszystkich triumfów jest z pewnością ten, który osiąga się poprzez poświęcenie własnego życia, zwycięstwo uświęcone przez krwistoczerwone szaty męczeństwa. Kiedy jednak męczennikiem jest dziecko w młodym wieku, z naturalną nieśmiałością słabszej płci, takie męczeństwo wznosi się na wyżyny chwały.”

„To samo przydarzyło się w przypadku Marii Goretti, biednej dziewczynki, a jednocześnie bardzo wspaniałej. Była rzymską panną wiejską, która nie wahała się walczyć i cierpieć, przelać krew swego życia i umrzeć z heroiczną odwagą, aby zachować czystość i zachować liliowobiałe kwiaty swego dziewictwa. Można słusznie powiedzieć o niej to, co św. Ambroży powiedział o św. Agnieszce: „Mężczyźni powinni się dziwić, dzieci nabierać odwagi, żony muszą się dziwić, a panny naśladować”. Te słowa są rzeczywiście prawdziwe: ojciec świętego dziecka może skakać z radości. Wszelka cześć ojcu i matce. Szczęśliwa matka, która cię urodziła (Przysłów XXIII).

„Po trzykroć szczęśliwa panno, teraz radujesz się ze swoim ojcem w niebie, podczas gdy twoja matka raduje się z nami na ziemi, jak szczęśliwa matka anielskiego młodzieńca, Alojzego. Niech więc radują się także Włochy, wasza Ojczyzna, uśmiechając się jeszcze raz przez łzy, jak czyta motto, które dla niej napisałeś dziecięcymi literami w lśniącej bieli i złocie: Odważna i piękna (Przysłów XXXI).

„Włoszki, zwłaszcza w pięknym rozkwicie swojej młodości, powinny wznieść oczy ku Niebu i patrzeć na ten jaśniejący przykład dziewiczej cnoty, która wyrosła spośród niegodziwości niczym światło świecące w ciemności. Nazywamy ją modelką i opiekunką. Bóg jest cudowny w swoich świętych; Stawia ich przed nami za przykłady i patronów. Teraz dał młodym dziewczętom naszego okrutnego i poniżonego świata wzór i opiekunkę, małą służącą Marię, która swoją niewinną krwią uświęciła początek naszego stulecia.”

W Wigilię Bożego Narodzenia, osiem miesięcy po beatyfikacji Marii Goretti, do drzwi domu księdza we wsi Nettuno zapukał człowiek pokorny i pokutujący. To był Alessandro Serenelli. Odbył karę pozbawienia wolności i przez pewien czas przebywał na emeryturze: teraz udał się w podróż, aby prosić o przebaczenie matkę męczennika. Assunta Goretti, obecnie stara i niedołężna, mieszkała na plebanii wioski.
Podobnie jak Matka Boża Bolesna, dobrowolnie przebaczyła skruszonemu mordercy. Co więcej, na znak swego przebaczenia, Święta Matka w bożonarodzeniowy poranek, w obecności wszystkich mieszkańców wioski, uklękła obok Alessandra przy balaskach ołtarza, aby wspólnie przyjąć Komunię Świętą podczas Mszy św. w Boże Narodzenie. Jezus, Książę Pokoju, wszedł w ich serca. To był Jego triumf i Jego zwycięstwo; bo Miłość jest silniejsza niż Śmierć.
24 czerwca 1950 r. był dniem ostatecznego triumfu Marii, jej kanonizacji przez papieża Piusa XII w Bazylice św. Piotra w Rzymie, w obecności ogromnej rzeszy pielgrzymów Roku Świętego.

MODLITWA DO ŚW. MARII GORETTI

O Święta Mario Goretti, Dzięki mocy Łaski Bożej już w wieku dwunastu lat nie wahałaś się przelać krwi i poświęcić życie w obronie swojej dziewiczej czystości.  Wejrzyj łaskawie na nieszczęśliwy rodzaj ludzki, który tak bardzo zboczył z drogi zbawienia wiecznego.
Naucz nas wszystkich, a zwłaszcza młodych, z jaką odwagą i szybkością musimy z miłości do Jezusa uciekać od wszystkiego, co mogłoby Go obrazić lub splamić nasze dusze grzechem.
Wyjednaj nam u naszego Pana zwycięstwo w pokusach, pocieszenie w smutkach życia, a także łaskę, o którą teraz gorąco prosimy (tutaj wspomnij o łasce) i abyśmy pewnego dnia mogli cieszyć się z Tobą w niesłabnącej chwale Nieba. Amen.

 

Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo. Chwała Ojcu.
(300 dni odpustu)

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

We take processes apart, rethink, rebuild, and deliver them back working smarter than ever before.
0:00
0:00