W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Umiłowani w Panu Jezusie. Pan Jezus czyni cuda jeden po drugim, które świadczą o Jego Boskiej mocy. O tym, że jest On Przedwieczny. Dla nas, którzy jesteśmy stworzeniami skończonymi, wieczność, przedwieczność, nieskończoność są rzeczami, pojęciami, które przyprawiają nas o ból głowy. Gdy zastanawiamy się nad tym, co było, gdy nas jeszcze nie było. Czas bowiem jest czymś, co zostało stworzone i my wyobrażamy sobie całe nasze życie jako pewien ciąg zdarzeń, które jak gdyby nigdy się nie kończy. Wiemy, w teorii przynajmniej, że nasze życie będzie miało kres, ale w praktyce bardzo trudno jest nam sobie to wyobrazić. Nie potrafimy wyobrazić sobie, że Bóg był zawsze, że nigdy nie miał początku. Był zawsze, jest Bytem sam z siebie. Jest Bytem, który nie jest uwarunkowany, który nie jest stworzony, z którego pochodzi każdy byt, wszystko, co jest stworzone. To jest prawda, która nie mieści się nam dosłownie w głowie, bo nasze głowy są stworzone i są skończone. Nie ma w nas nieskończoności. I stąd też nasze życie wyobrażamy sobie zawsze jako coś, co ma granice.
Wyobrażamy sobie nasze życie niejako geograficznie, jako pewien obszar, kontynent z zaznaczonymi granicami. Wyobrażamy sobie czas, który nigdy się nie kończy, który zawsze płynie. Wyobrażamy sobie czas, gdy gdzie dzień następuje po dniu jest jeden dzień, drugi, trzeci, rok po roku. A kiedyś wiemy to wszystko się skończy. Skończy się czas. Skończy się zatem i ten okres, który został nam dany, by zasługiwać, by sprawdzić się, by biec do celu. Musimy robić sobie, jak najczęściej, takie ćwiczenia, czyli po prostu kontemplację wieczności. Przypominać sobie, że będzie taki dzień w naszym życiu, w którym zamkniemy oczy. Już następnego dnia nie dożyjemy. Zamkną nas w ciemnym grobie i będzie nam już doskonale obojętne, czy na zewnątrz świeci słońce, czy księżyc, czy jest pogoda, czy jest wichura, czy jest ciepło. Będą nam zupełnie obojętne zdarzenia światowe, wydarzenia polityczne, wybory w jakimś kraju wojny. To wszystko będzie niczym w porównaniu z tym, z tą naszą sytuacją, gdy staniemy sami ze swoim życiem, gdy będziemy musieli zdać rachunek z całego naszego życia, z każdego momentu, który przeżyliśmy przed Tym, który nas powołał do życia, który tchnął w nas ducha, który nas ożywił i który nas odkupił przez swojego Jednorodzonego Syna.
Wtedy wszystko będzie obojętne. Nie będzie żadnych wymówek. W jednej z przypowieści czytaliśmy o tym, jak kolejne osoby wydawały się od uczty, bo miały wiele rzeczy do zrobienia. Bo ktoś się ożenił, ktoś kupił woły itd. Usprawiedliwianie się przed Panem Bogiem, który wie wszystko jest bez sensu, jest zupełnie bez sensu. On sam będzie nam przypominał takie szczegóły naszego życia, o których nie pamiętaliśmy. Naświetli je takim specjalnym światłem, światłem samego Ducha Świętego. Także zobaczymy je bez upiększeń, ale też w sposób nie oszpecony. W zupełnie realistyczny sposób zobaczymy życie takim, jakim ono jest. Wtedy dopiero dotrze do nas, jak wyglądało nasze życie. Bo zawsze jesteśmy nieobiektywni, subiektywni w naszej ocenie, w ocenie samych siebie. Zawsze jest tak, że mamy tendencję być niemiłosiernymi, patrząc się na życie innych. Zawsze jest tak, że przypisujemy innym złe intencje, domyślamy się, bo wiemy przecież, bo wydaje nam się, że wiemy, że ktoś postępuje źle, bo jest zły, bo ma złe skłonności, bo to, bo tamto.
Tak bardzo jest nam łatwo osądzać i oskarżać innych, a jednocześnie nie ma tak głupiej wymówki, której byśmy nie użyli, by usprawiedliwić swoje własne nikczemne czyny. Jak dzieci. Dzieci potrafią się w głupiutki sposób usprawiedliwiać przed rodzicami, tak, że można nieraz wybuchnąć śmiechem słysząc dziecięce wymówki. To teraz postawmy się na miejscu Pana Boga, jak On musiałby się turlać ze śmiechu, słysząc nasze własne wymówki, którymi się posługujemy, by usprawiedliwić swoją własną niegodziwość, swoje własne nikczemne, złe, grzeszne czyny. Jak łatwo znajdujemy usprawiedliwienie dla nawet najgorszych rzeczy. Jak to kontrastuje z tym, co obserwujemy, Co widzimy w żywotach świętych Pańskich, którzy potrafili się w najokrutniejszy dla siebie sposób oskarżać z najmniejszych – według nas – grzeszków? Malutkich grzechów. Dlatego zostali święci! Bo nie było dla nich grzechu, który był mały, mikroskopijny. Oni mieli naprawdę dobre oko, żeby widzieć to, co w nich samych jest złem. Widzieli belkę w swoim oku, nie skupiali się na bliźnich. Przede wszystkim zaczynali swoje własne nawrócenie, drogę na Górę Karmel w ten sposób, że udoskonalali samych siebie, pokutowali sami, sami się nawracali. Widzieli najpierw zło w sobie, grzech w sobie i widzieli, że trzeba z największą determinacją oczyszczać się z najmniejszego nawet grzechu, jednocześnie nie popadając w zwątpienie, nie popadając w jakąś duchową depresję, acedię, tylko po prostu mając z jednej strony realistyczne spojrzenie na własną grzeszność. Święci Pańscy, ufali, że Pan Jezus potrafi ich z przepaści nędzy podnieść ku sobie. Właśnie można powiedzieć dlatego, że widzieli, jak bardzo są źli, jak bardzo są niegodni, jak bardzo są słabi i grzeszni, jak bardzo grzech ich pokiereszował, to właśnie dlatego liczyli na pomoc Boga Ojca. Widzieli, że Bóg jest Ojcem i że chce naszej świętości, chce nas wyciągnąć z matni, z której sami siebie nie potrafimy wyciągnąć, z grzechów, z którymi nie potrafimy zerwać. To jest szczególnie prawdziwe wobec tych grzechów, które popełniamy nałogowo. A najczęściej są to właśnie grzechy języka, bo nie zważamy na to, co nasz język mówi. Rozum swoje, dusza swoje, a język swoje. Takie jest w nas rozszczepienie. I to wynika wszystko z grzechu pierworodnego. Powinniśmy być w naszych czynach, myślach, mowie, uczuciach integralni, w integralny, całościowy sposób służyć Panu Bogu. A jest nas w nas to rozbicie, które polega na tym, że nawet jak chcemy służyć Panu Bogu, to jakby jak by od niechcenia, jakbyśmy chcieli resztką woli, a cała reszta ciała buntuje się przeciwko tej woli. Ale jeśli już mamy tę wolę, by się nawrócić, to już jest bardzo wiele. Pan Jezus widzi szczerą wolę i widzi to, że jak bezradne dzieci nie potrafimy pójść do Boga Ojca, nie potrafimy służyć Mu z całego serca, z całej duszy i potrzebujemy, żeby nas dobry Ojciec wziął, wziął na swoje ramiona, poniósł ku sobie, by zaniósł nas do nieba. Dlatego właśnie Pan Bóg, dobry Ojciec, dał nam swego Jednorodzonego Syna i dał nam z tego powodu swoją własną, wybraną Najświętszą Dziewicę, Matkę swojego Syna, Niepokalaną, żeby nam pomogła. I żeby była naszą Wszechpośredniczką u Boga, Wszechpośredniczką łask, Wspomożycielką, która jest Matką Nieustającej Pomocy, bo nieustannie potrzebujemy pomocy. Ten tytuł nieustannie powinien w naszych głowach być taką rzeczywistością – nieustannie, w każdym momencie. Nie wtedy, kiedy przychodzi groza, nie wtedy, kiedy upadamy na duchu, kiedy upadamy w grzechy, ale zawsze, nieustannie prośmy Matkę Bożą, by była dla nas Matką Bożą Nieustającej Pomocy. Może nawet w radościach i gdy jest nam dobrze, powinniśmy prosić Matkę Bożą, byśmy nie popadli w zuchwałość, byśmy tych dobrych chwil nie traktowali jako coś, co jest zasłużone, na co sobie zapracowaliśmy. Oczywiście zapracowaliśmy o tyle, o ile współpracujemy z łaską Bożą, ale łaska Boża jest zawsze uprzednia, uprzedza nas przed nas w naszym dążeniu do nieba. I między innymi dlatego właśnie Bóg dał nam Najświętszą Maryję Pannę, Chrystus na Krzyżu Świętym dał nam najcenniejszy testament, a mianowicie Maryję Matkę Bożą, by bezustannie, nieustannie się za nami wstawiała. Matka Boża jest Królową Wszystkich Świętych, tzn. wszyscy święci wpatrują się w Jej Niepokalane Oblicze, miłują je i miłują swoją najlepszą Królową i są na Jej każdy rozkaz. Ona jest prawdziwie Królową. To znaczy, gdy Ona wydaje rozkaz jakiemuś świętemu, by pomógł biednemu grzesznikowi, to On w try miga się wywiązuje ze swojego zadania i od razu robi wszystko, co tylko może, co jest mu dane z łaski Bożej, z woli Bożej, by pomóc takiemu grzesznikowi, by wstał on z grzechu, by się nawrócił, by uniknął wiecznego potępienia, które jest też wieczne.
To jest kolejna wieczność, które nie potrafimy sobie wyobrazić. Wieczna męka, wieczne cierpienie. Przed tą wieczną męką i wiecznym cierpieniem warto jest się zachowywać swoje życie i warto zachowywać przykazania, by uniknąć tegoż wiecznego potępienia, bo stamtąd po prostu nie ma wyjścia, nie ma wyjścia. Natomiast póki żyjemy tutaj na ziemi, to nie ma takiego cierpienia, które by było nieskończone. Zawsze cierpienie, choćby i największe, ma swój kres i ma swoją określoną głębię, intensywność. A w piekle tam największe cierpienie polega na tym, że żałuje się, wtedy dopiero grzesznik, który umarł w grzechu śmiertelnym, żałuje, że tak łatwo mógł się nawrócić, skorzystać z owoców odkupienia, uniknąć wiecznego potępienia Tak łatwo było to możliwe do uczynienia, a nie zrobił tego i nie ma już odwrotu. Nie ma odwrotu. Wola zastygła w złu już nigdy nie ulegnie zmianie. Już nigdy taki grzesznik potępiony na wieki nie odwróci swojej woli od złego. Dlatego strzeżmy się grzechów, zwłaszcza śmiertelnych. I róbmy absolutnie wszystko, by uniknąć wiecznego potępienia. Przede wszystkim należy być czujnym, ostrożnym i uważnym.
Fratres, sobrii estote, et vigilate- pisze święty Piotr. Bracia, bądźcie trzeźwi i czuwajcie. Bądźcie trzeźwi i czuwajcie. To czuwanie jest nam koniecznie potrzebne. I dlatego cały świat tak jest w tej chwili diabelsko otumaniony, żeby tę czujność w nas zniszczyć, żebyśmy zajmowali się tysiącem spraw, które nie są ważne. Jeżeli jesteśmy niewolnikami grzechów cielesnych, to świat inspirowany przez szatana będzie nam poddawał pod oko coraz więcej, więcej grzechów cielesnych, coraz intensywniejszych, gorszych i bardziej plugawych. Jeżeli jesteśmy natomiast ludźmi, którzy szczerze dążą do Pana Jezusa, chcą Jego miłości, to będzie nas również diabeł kusił głównie przez grzech pychy. To pycha jest taka właśnie niebezpieczna, bo jest niezauważalna. Można się modlić, pokutować, robić dobre uczynki i tak wzrosnąć w pychę, by być bardzo daleko od Pana Jezusa. I taka pycha jest dlatego często stokroć gorsza niż najgorsze grzechy cielesne. Chociaż przez grzechy cielesne głównie ludzie idą na wieczne potępienie, jak twierdzą z reguły święci, to jednak grzech pychy jest najgorszy, bo on właśnie często powoduje najgorsze grzechy jak odrzucenie nauki Kościoła, odrzucenie doktryny chrześcijańskiej, czasami nawet otwartą nienawiść w stosunku do Pana Boga.
Tak więc nie niepokójmy się tymi zdarzeniami, które dzieją się na świecie, wojnami, głodem i co tam jeszcze wymyślą na szczytach, na szczytach rządu światowego. To wszystko jest nic w porównaniu z najmniejszym grzechem. Tego powinniśmy się bać i powinniśmy się bać Boga, który może nas na wieki skazać na wieczną, wieczną karę. Tylko On jest Panem i Władcą i tylko i wyłącznie z Jego dopustu dzieją się różne straszne rzeczy, które w tej chwili zwłaszcza można obserwować na całym świecie, czy to w naszej Ojczyźnie, czy to na Bliskim Wschodzie, czy gdziekolwiek indziej.
W imię Ojca + i Syna + i Ducha Świętego +
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Królowo Wszystkich Świętych, módl się za nami
Święty Andrzeju z Awelinu, módl się za nami.