W tym Jubileuszu Odkupienia obchodzimy 15 sierpnia czternastą rocznicę „Cudu nad Wisłą”. Dokonała go Wszechmoc Boża, wstawiennictwo Maryi i zbiorowy poryw Narodu.
Po czternastu latach znękana dusza polska zwraca się znów do Boga za przemożną przyczyną swej niebiańskiej Królowej i błaga o nowy cud nad Wisłą. Opatrzność tak zrządziła, że w dzień Wniebowzięcia naszej Niepokalanej Królowej zgromadzą się u Jej stóp na Jasnej Górze przedstawiciele kolonii polskich, rozsianych po świecie, pod przewodem dostojników duchownych i świeckich z kraju — niejako cała Polska wszechświatowa w miniaturze. I błagać będą również o nowy cud nad Wisłą. O jakiż to cud nowy? — pytacie. A jakiegoż nam najbardziej potrzeba? — zapytam i ja nawzajem. Nie mam gotowej odpowiedzi. Poszukajmy jej wspólnie, może się na jedno zgodzimy, jak w 1920 roku.
Źle nam jest!
Dusza Narodu jęczy. Coś ją dławi, gniecie, miażdży, niby ciężki kamień grobowy, że aż dech zamiera… Nie tylko ucisk fizyczny — kryzys materialny, ale więcej jeszcze — ucisk duchowy — kryzys moralny. Wróg nie mógł nas pokonać orężem materialnym w pamiętnym roku 20, uciekł się przeto do oręża szatańskiego — truje nas moralnie niewiarą i rozpustą, aby osłabłych powalić i zdeptać. I nie jest to już wróg-człowiek, z którym można po ludzku i ludzkimi środkami się rozprawić, choćby na ostre —karabinem i armatą,—nie. Przeciw nam nie walczy dziś Rosjanin — dla chwały swej ojczyzny, Niemiec— dla powiększenia swego terytorium, Czech albo Litwin — dla wyrównania jakichś tam zadawnionych, a może tylko urojonych pretensji, albo Tatarzyn lub Turek— po prostu dla łupu, jak ongiś bywało,— nie. Przeciw nam, przeciw katolickiej Polsce, stawa dziś szatan i tym zacieklej, że katolicka, że dotąd zawsze wierna Chrystusowi. Rozpoczął generalną ofensywę na całym świecie, by zniszczyć chrześcijaństwo, by się pomścić na Chrystusie, który go zmiażdżył przed dziewiętnastu wiekami — swym Krzyżem. Prowadzi ją i w Polsce. Chwyta każdą ludzką duszę, która mu się poddaje, i używa za narzędzie do walki z „Tym Nienawistnym”. Pijanica, cudzołożnik, bluźnierca, świętokradca, morderca — wszystko dla niego dobre, byle mniej światła, byle więcej piekielnych ciemności. A gdy ich usidli, opęta, nienawiścią Boga i ludzi przeżre, wtedy połączy tę gromadę niewolników w dobrane towarzystwo — dla spotęgowania zła. W towarzystwie przybywa odwagi. Mniejsza o to, jak się owo towarzystwo nazywa — czy tajny „sanhedryn”, w którym się gromadzą „synowie diabła”, czy „loża masońska” z czarnym i zaprzańcami, czy „bolszewicka jaczejka” z czerwonymi towarzyszami, których do obłąkania doprowadza nienawiść, rozpusta i butelka — wszystko dla niego dobre, byle zgnębić „Znienawidzonego”. „Precz z Chrystusem , precz z Kościołem, precz z katolicką Polską!” wyje piekło. „Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!” Cóż ci złego Chrystus uczynił? Wszystko! On jest światłością, On dobrocią i miłością, On sprawiedliwością, a ja tego znieść nie mogę! Nienawidzę, zemsty łaknę! Czy jest kto w Polsce, co tego nie słyszy, nie widzi? Kto jeszcze tak ciemny, niech przeczyta zbiorowy list naszego Episkopatu. Znajdzie tam zło palcem wyraźnie wskazane: propaganda niewiary, niemoralności, rozwodów, mordowania dzieci, bolszewizmu, słowem burzenie Królestwa Chrystusowego, a budowanie państwa szatana.
Polska państwem szatana! Straszna myśl! Nawet sumienia chcą upaństwowić — wygnać z nich Boga, wprowadzić szatana. Naród widzi, słyszy i wzdryga się. Z jego duszy płynie coraz potężniejsze ku Niebu błaganie: Panie obróć w głupstwo radę bezbożnych! Zetrzyj w proch i nicość pychę szatana! Daj nam promienne zwycięstwo Krzyża! Daj nam co rychlej ujrzeć w Jego blaskach odrodzoną, szczęśliwą Polskę Chrystusową! O Maryo, uproś nam nowy cud nad Wisłą!
—————
Nie dość biadać i modlić się!
Trzeba pracować i walczyć!
—————
Cud nad Wisłą w 1920 dał nam Bóg i nasz wysiłek ofiarny. Nowy cud nie inaczej się zrodzi, tylko z łaski Bożej i naszej ofiary. Wielu tego nie rozumie, albo pojąć nie chce. Przemawiałem w jednym z warszawskich kościołów do mężczyzn, specjalnie na tę konferencję zaproszonych. Po konferencji nastąpiło zebranie na sali, zapisywanie się do apostolstwa Najśw. Serca Jezusowego. Ks. proboszcz zapisywał, ja gawędziłem na boku z gromadką młodych. Jeden z nich wyciąga z kieszeni gumę nalaną ołowiem i potrząsa nią zawadiacko: — „Proszę księdza, wszystkiemu winni żydzi, a to na nich argument. Jak zdzielę którego, już leży na ziemi”. — „Odłóż to na bok, szkodniku i psuju sprawy Bożej!— odparłem mu surowo — Żydzi, o ile walczą z Chrystusem, są narzędziami szatana. Ale takimi samymi narzędzia-mi są wszyscy, którzy się oddają grzechowi: pijacy, rozpustnicy, złodzieje, mordercy. Tacy diabła nie zwyciężą, bo w nich samych diabeł siedzi. Szatana pokonają tylko dusze ofiarne, uświęcone łaską Bożą. Rozumiesz?…” Zawstydził się i zamilkł, ale czy zrozumiał? Być może. Jestem wszakże więcej niż pewny, że nie został przekonany i nawrócony. Na jego bezczelnej twarzy czytałem, że do dziewek i butelek często zagląda, a takich nałogów niełatwo się pozbyć. A jednak pozbyć się trzeba za wszelką cenę, choćby po krwawej walce z samym sobą. Takie zwycięstwo wewnętrzne będzie pierwszym cudem nad własną Wisłą. Nie tylko jednak te grube nałogi zdeptać musimy, ale i owe subtelniejsze, które tym są niebezpieczniejsze, że osłaniają się pozorami dobra, postępu, wolności niczym nieskrępowanego rozwoju wszystkich władz i popędów człowieka. W mężczyznach przeważa pycha, ta zwariowana pycha XX wieku, która sobie samej przypisuje zasługę dokonanych wynalazków i myśli, że wszystko może. Wszak już piorun rzuciła pod swoje stopy, a na skrzydłach wichru niemal pod gwiazdy się wzbija! A czego jeszcze dokona… I ta głupia męska pycha, która przy całej nadętości swojej tak jest bezsilna, że nawet w małym gniazdku rodzinnym porządku i harmonii utrzymać nie umie, deklamuje dziś o suwerennej godności człowieka, o jego niczym nieskrępowanej wolności, o uprawnieniu wszystkich jego zachcianek! W jej pojęciu człowiek sam sobie jest panem, sam prawem i sędzią! Tylko nie chce dodać, że również sam sobie często służy za kata. Pycha to najcięższy grzech mężczyzny XX wieku. Za nią idą upodlenie i niewiara, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Jeśli chcemy, aby Pan Bóg do nas się przybliżył, rozumowi jasność i mądrość przywrócił, w życiu porządek zaprowadził — zdepczmy bez miłosierdzia szatana pychy. Kobiety również grzeszą pychą, ale płytszą i słabszą, a na imię jej próżność. Zwariowały na punkcie swoich wdzięków i piękności i wysilają się, aby ją podnieść w oczach ludzi. Ubierają się, malują, czernią, pudrują, fryzują jak najdziwaczniej, najkrzykliwiej, byle tylko oczy ludzkie zwrócić na siebie i wyżebrać choć za grosz uznania. Co za boginki! Klękajcie narody! A to tylko zgniłe, cuchnące purchawki. Z coraz większym lekceważeniem, pogardą i nawet ze wstrętem każdy rozumny człowiek od nich się odwraca. Niedługo czekać, a przyjdzie i pomsta za to, że zła kobieta gubi Polskę, a dobra, niby dobra, temu nie przeszkadza. Kobieto! zdepcz co rychlej szatana próżności, który cię popycha w przepaść zmysłowości. Ubieraj się skromnie i celowo, nie dla oka ludzkiego, lecz dla własnej rozumnej potrzeby. Bądź sobą, a nie lalką bezduszną. Za pychę i próżność Bóg karze sromotnymi upadkami. Im więcej duch się wynosi i Bogu należnego posłuszeństwa odmawia, tym niżej się schyla pod jarzmo ciała, tym haniebniej upada. Niewola cielesności jest charakterystyczną cechą naszej epoki, największym poniżeniem pysznego człowieka. Na próżno usiłuje on upozorować ją hasłami postępu i wyzwolenia z przesądów średniowiecznych. Prawdą pozostaje, że człowiek dzisiejszy, z chwilą, gdy zrywa z Bogiem, staje się bydlęciem. I szatanem. Dla zadowolenia pychy i nasycenia zmysłowości potrzeba pieniędzy. Zdobywa się je bez skrupułów. Życie mnoży przerażające przykłady. „Muszę dojść do pieniędzy choćby po trupach” — wyraził się taki młody szatan w Warszawie. Żałuję, że go nie słyszałem, bo na takich są pewne skuteczne środki trzeźwiące. Opatrzność je czasami masowo stosuje. Pan Jezus zamknął je w krótkim nakazie: „Rozdaj, co masz, ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. Zdepczmy szatana chciwości, dopóki nam jeszcze piekielnego tańca nie wyprawił! Zdeptać szatana pychy, zmysłowości, chciwości — oto pierwszy wewnętrzny cud, który ma się dokonać w każdej duszy. Będą ich miliony, a z nich urośnie jeden wielki zewnętrzny cud polski, nowy „cud nad Wisłą” — zwycięstwo Chrystusa nad szatanem w naszym życiu publicznym i państwowym. Tego się nie dokona grą polityczną, ani żadnym gwałtem zewnętrznym, bo wszelkie podstępy rodzą nowe podstępy, a gwałty mnożą gwałty. Przekleństwem złego czynu jest, że płodzi nowe złe czyny. Zło w ten sposób potężnieje, a odrodzenie ducha, zamiast się przybliżać, coraz bardziej się oddala. Chrystus tylko naszym odrodzeniem! Chrystus naszym zbawieniem!
Tak głosi hasło Jubileuszowe.
„Szatan zwyciężony”
Wpadła mi w tych dniach do ręki książka pod powyższym tytułem. Napisała ją w tym roku kobieta — M. J. Jeleńska. Można by dla dzisiejszej kobiety nabrać najgłębszej pogardy i obrzydzenia, gdy się patrzy na bezmyślność, próżność i podłość tych „nowoczesnych”. Ale na szczęście są jeszcze mądre i uczciwe, mało powiedziano — są i święte, które ratują honor niewiasty, honor Polki. Do nich należy autorka. W książce swej „Szatan zwyciężony” daje na 159 str. mądrą, głęboką i choć bez cienia polemiki, ale bardzo mocną, odpowiedź na inną głośno reklamowaną, ale głupią, fałszywą książkę i bez talentu napisaną,— książkę treści wręcz przeciwnej. „Szatana zwyciężonego” przeczytałem prawie jednym tchem, aż nocy zarwałem. Czcigodna autorka daje w niej pięć coraz potężniejszych obrazów na tle tragedii dusz, uwiedzionych przez szatana, i zmiłowania Bożego nad niemi — w pięciu rozdziałach, osnutych na zdarzeniach prawdziwych: Rozmowa z szatanem. Odstępca. W ostatniej godzinie. Znamię Kaina. Tajemnica. Spotkał ją zaszczyt nie lada, że praca jej została wydana przez Archidiecezjalny Instytut Akcji Katolickiej w Poznaniu. Książkę tę, powinni przeczytać wszyscy: kapłani i świeccy. Nasunęła mi ona następujące myśli i postanowienia. Szatan przede wszystkim nas otumania i ogłupia, a potem robi z nami, co chce. Pomagają mu w tym liczne sługusy, strojące się w togi uczonych i profesorów, albo w płaszcze artystów i literatów, lub choćby tylko w liberie zwykłych dziennikarzy. Diabeł im podszepnął, a oni wmówili w ludzi że „catholica non leguntur” „rzeczy katolickich się nie czyta”, bo są nudne, nie dają dreszczów itp. Udało się diabłu. Wielu uwierzyło. Odpowiedzmy na to kłamstwo potężnym hasłem, które usłyszy i za którym pójdzie, cała Polska: Catholica leguntur! Tylko rzeczy katolickie czytać będziemy! Precz z literacką i dziennikarską prostytucją! Precz z kłamstwem i brudem! Precz z omamianiem umysłów i zatruwaniem serc! Precz z żydowsko-masońską trucizną! A jak się na niej poznać? Szukaj stempla Akcji Katolickiej. Szukaj stempla firmy czysto katolickiej. Nie daj ani grosza na rzecz niepewną. Szatana zwyciężysz prawdą katolicką!
Ks. M. Wiśniewski Pro christo sierpień 1934 Rok 10, nr. 8, str. 562 – 568.