Czy odrzucanie liturgicznych reform Piusa XII jest „niezgodne z prawem”?
P. Zastanawiałem się, jak Xiądz uzasadnia odrzucenie „reform” Wielkiego Tygodnia za Piusa XII. Jeśli zasada „epikei” jest przytaczana, wydawałoby się, że nie ma ona tu zastosowania, założywszy ważność panującego Papieża i jego słuszną władzę dokonywania takich „zmian”.
Miałem wrażenie, że epikeia ma zastosowanie tylko wtedy, gdy prawo zaczyna działać przeciwko dobru wspólnemu i musi być ignorowane. Będę wdzięczny za myśli Xiędza. Dziękuję za Xiędza fantastyczną pracę i czas.
P. Dziękuję za podesłanie mi tych odnośników do Xiędza wspaniałej strony i za piękne ceremonie przedstawione na zdjęciach. Jeśli chodzi o zmiany Wielkiego Tygodnia z 1955 roku: czytając argumenty z 1955 stojące za powodami zmian, „nowatorzy” mówili o „powrocie do wcześniejszych tradycyj” oraz o „uproszczeniu ceremonij”, etc.: te same argumenty, [które posłużyły] później na poparcie całego Novus Ordo. Doprawdy, cała sprawa śmierdzi Bugninim. Hannibal przyznał w swych wspomnieniach, że był to ważny krok ku liturgicznej anarchii, którą później stworzył z Pawłem VI i wszystkimi ich protestanckimi przyjaciółmi i biskupami. Nie mam żadnych wątpliwości, że zmiany z 1955 powinny były być wyrzucone (podobnie jak i reszta „innowacyj” Bugniniego).
Jednakże mam dwa główne pytania: co nam to mówi o Papieżu Piusie XII w tych ostatnich latach za to, że pozwolił na i używał tej nowej ceremonii i również, bowiem jesteśmy w okresie Interregnum od 1958 roku, w jaki sposób uzasadniamy to, że w poszczególnych przypadkach odprawiamy starsze ceremonie, który zostały zastąpione przed 1958 rokiem, tak, aby to nie wyglądało, że „wybieramy sobie”, których ceremonij będziemy używać. Czy to z powodu uznania, że Papież Pius XII nigdy by się nie zgodził ze zmianami, gdyby wiedział, co się potem stało, jak my to wiemy? Czy też dlatego, że tak naprawdę nigdy nie promulgował zmian (jak niektórzy myślą)? Czy też po prostu dlatego, że Bugnini stał za tym wszystkim? Bardzo będę wdzięczny za Xiędza przemyślenia o tym, bowiem głowię się nad tym tematem od pewnego już czasu.
O. Na przestrzeni lat wiele razy zadano nam to pytanie. Odpowiedź jest dość prosta i oparta jest na zdroworozsądkowych zasadach, które stoją u podstaw całego kościelnego prawodawstwa.
Prawa promulgujące reformy liturgiczne Piusa XII były ludzkimi prawami kościelnymi, podporządkowanymi ogólnym zasadom interpretacji dla wszystkich praw kościelnych. Jako takie nie zobowiązują z dwóch powodów:
I. BRAK STAŁOŚCI (CZY TRWAŁOŚCI)
Stałość jest istotną cechą prawdziwego prawa. Reformy z 1955 były tylko przejściowymi normami; w oczywisty sposób wynika to z późniejszego prawodawstwa i współczesnych mu komentarzy autorstwa tych, którzy byli odpowiedzialni za stworzenie ich.
W swej książce z 1955 roku, Uproszczenie rubryk, sam Bugnini w wyczerpująco jasny sposób wyraża to w następujących ustępach:
„Obecny dekret ma charakter przemijający. Jest w istocie pomostem między starym a nowym oraz, może lepiej, strzałą wskazującą kierunek przyjęty przez obecną odnowę.
Uproszczenie to nie obejmuje wszystkich dziedzin, które zasługiwałyby na reformę, ale tylko na chwilę obecną rzeczy, które są najłatwiejsze i najbardziej oczywiste oraz z natychmiastowym i odczuwalnym skutkiem […].
W tym uproszczeniu, będącym ‘pomostem’ między stanem obecnym a ogólną reformą, kompromis był nieunikniony.
Reforma ta jest tylko pierwszym krokiem ku środkom o szerszym zasięgu i dokładny osąd części nie jest możliwy, chyba że jako część pewnej całości.”
W komentarzu z 1956 roku dotyczącym obrzędów Wielkiego Tygodnia (Bibliotheca Ephemerides Lit. 25, s. 1) Bugnini mówi:
„Dekret Maxima redemptionis nostrae mysteria, promulgowany przez Świętą Kongregację Obrzędów 16 listopada 1955 roku [i wprowadzający nowy Wielki Tydzień] jest trzecim krokiem ku ogólnej reformie liturgicznej.”.
Takim normom (jak to widzimy teraz) brakowało istotnych cech prawa „stałości czy trwałości” i stąd nie są już zobowiązujące.
2. USTANIE
Ludzkie prawo kościelne, które było obowiązujące, gdy promulgowane, może stać się szkodliwe (nociva) przez zmianę okoliczności po upływie pewnego czasu. Gdy to się dzieje, takie prawo przestaje zobowiązywać. (Napisałem kilka artykułów, które dotyczą tego tematu.)
Tradycjonaliści stosują tę zasadę (co najmniej domyślnie [ang. „implicitly”]) wobec dużej liczby przepisów kościelnych, a stosuje się to tak samo wobec reform z 1955 roku.
Liczne porównania w zasadach i praktykach między Mszałem Pawła VI a reformami z 1955 roku obecnie czynią stałe używanie tych ostatnich szkodliwym, ponieważ takie używanie promuje (przynajmniej domyślnie [ang. „implicitly”]) niebezpieczny błąd, który głosi, że „reforma” Pawła VI była tylko kolejnym krokiem w organicznym rozwoju liturgii katolickiej.
Rzeczywiście, to jest to właściwe kłamstwo, które Paweł VI ogłosił w pierwszych dwóch akapitach Missale romanum, swej Konstytucji Apostolskiej z 1969 roku promulgującej Novus Ordo.
Nie ma sensu podtrzymywać to oszustwo nalegając, że prawodawstwo z 1955 roku nadal obowiązuje, zwłaszcza, gdy teraz wiemy, że to wszystko było częścią dalekosiężnego spisku modernistycznej kabały Hannibala Bugniniego w celu zniszczenia Mszy.
Tu, w swej książce z 1955 roku, Uproszczenie rubryk, Bugnini ogłasza długoterminowy cel tych zmian:
„Zajmujemy się ‘odnową’ [liturgii] […] [czyniąc z niej] nowe miasto, w którym człowiek naszej ery będzie mógł żyć i czuć się swobodnie.
Jest bez wątpienia jeszcze za wcześnie, aby oszacować pełny wpływ tego dokumentu, który stanowi ważny punkt zwrotny w historii obrzędów liturgii rzymskiej”.
„Ci, którzy są spragnieni bardziej pełnej, realistycznej odnowy liturgicznej są raz jeszcze, powiedziałbym, wręcz zaproszeni, w ciszy, by mieć oczy otwarte i przeprowadzić dokładne badanie zasad tu wysuniętych, aby dostrzec ich możliwe zastosowanie.
Bardziej niż w którejkolwiek innej dziedzinie, reforma w liturgii musi być owocem inteligentnej, oświeconej współpracy wszystkich sił czynnych”.
A tu Bugnini opisuje, jak jego komisja od „reformy” doprowadziła dotego, że zmiany liturgiczne zostały zatwierdzone przez Piusa XII:
„Komisja cieszyła się pełnym zaufaniem Papieża, który był informowany na bieżąco co do jej prac przez prałata Montiniego [Pawła VI, modernistę, który miał promulgować Novus Ordo], a jeszcze bardziej, co tydzień, przez ojca Beę [pół-żyda, modernistę i pierwszoplanowego ekumenistę na Soborze Watykańskim II], spowiednika Piusa XII. Dzięki nim komisja była w stanie osiągnąć poważne wyniki, nawet w okresach, gdy Papieża choroba nie pozwalała wszystkim innym się z nim spotykać”. (Reforma liturgiczna, s. 9)
Tak więc liturgiczne twory masona były przedstawiane do zatwierdzenia choremu papieżowi, przez dwóch spiskujących modernistów, którzy będą znacznymi graczami w niszczeniu Kościoła podczas Soboru Watykańskiego II.
Bugnini w swych wspomnieniach faktycznie zatytułował rozdział dotyczący jego udziału w przedsoborowych zmianach następująco: „Klucz do reformy liturgicznej”. Przygotowało to grunt pod to, co miało nastąpić.
Dwa tygodnie moich seminaryjnych wykładów z liturgii w „Erze nowożytnej” poświęcam zbadaniu przedsoborowych okoliczności poprzedzających późniejsze „reformy”. Problemy zarysowane w artykułach biskupa Dolana i xiędza Ricossy, które do tej pory pojawiły się na naszej stronie*, są tylko szczytem góry lodowej.
Tradycjonaliści słusznie odkładają na bok wiele innych praw kościelnych jako nie mających zastosowania. A fortiori (łac. „tym bardziej” – przyp. tłum.) powinni ignorować prawa liturgiczne, które były brudnym dziełem człowieka, który zniszczył Mszę.