Bądź wiernym
Pierwsze słowo, które do was, kochani Bracia i Siostry III Zakonu, na początku nowego roku piszę, jest serdeczne napominanie do wierności i wytrwał I ości w życiu prawdziwie tercyarskiem w tym nowym roku 1914.
W tym celu przypominam wam prześliczne, złote słowa św. Ojca Franciszka: „Wielkie rzeczy obiecaliśmy, większe jeszcze nam są zapowiedziane!
Pierwszych pilnujmy, za ostatnimi dążmy!
Rozkosz w grzechu jest krótka, kara zaś wieczna!
Cierpienia małe, wspaniałość bez końca!
Wielu jest powołanych, mało wybranych!
Wszystkim według zasług wynagrodzono będzie!“
Tak mówi do nas święty nasz zakonodawca, seraficki Ojciec Franciszek.
W III Zakonie, dzięki Bogu, wielka jest liczba członków gorliwych, przejętych duchem seraficznym i wielką miłością do Zakonu świętego. Ale są też i tacy, którzy, początkowo pełni gorliwości i miłości do Zakonu swego świętego, z czasem oziębłymi się stali, zobojętnieli; teraz może żałują, iż do Zakonu wstąpili, przepisy reguły świętej stały się dla nich ciężarem, marna miłość światowa z zabawami światowymi znowu ich chce omamić. — Może i pomiędzy czytelnikami „Głosu św. Franciszka“ znajduje się niejeden, którego miłość pierwotna i gorliwość już oziębła.
Ach! kochani Bracia i Siostry, bądźmy wiernymi! Nie początek, ale koniec pokaże, czego kto godzien, mówi św. Bernard.
Jednym zaś z najgłówniejszych środków do wierności i wytrwania w życiu cnotliwym i świątobliwym jest szczera miłość i wielkie nabożeństwo do Matki naszej niebieskiej Najśw. Maryi Panny, której was wszystkich u progu nowego roku polecam. Następujące wzruszające zdarzenie z żywota św. Wincentego Ferreryusza niech wam będzie tej prawdy dowodem.
Sławny ten dusz przewodnik, który tysiące dusz ratował od zguby i doprowadził do nieba, często z ambony i w spowiednicy napominał: „Moje dziateczki, kochajcie Maryję, inaczej zginiecie.” Pomiędzy tymi, którym przewodniczył na drodze do nieba, była pewna osoba bardzo pobożna i cnotliwa. Codziennie ta osoba odwiedzała obraz Matki Boskiej Bolesnej i z wielką ufnością pod Jej obronę się uciekała.
Ale wielka jest słabość ludzka! Ta osoba po upływie pewnego czasu zupełnie się zmieniła. Zaniechała uciekać się do Matki Boskiej, modlitwa jej się obrzydziła, coraz więcej opuszczała nabożne swoje ćwiczenia; częste przyjmowanie Sakramentów św., przedtem pociechą jej serca, były jej ciężarem i zamiłowała się coraz więcej w zabawach światowych pełnych niebezpieczeństwa.
Św. Wincenty wszystko czynił, czym go święta jego gorliwość natchnęła, aby duszę tę uratować, ale wszystko nic nie pomogło. Udał się więc do Najśw. Panny. Klęcząc przed Jej obrazem, błagał za duszę na tak wielkie niebezpieczeństwo wystawi oną.
polecając ją gorąco Jej słodkiemu Sercu macierzyńskiemu. A gdy się tak gorąco modlił, z natchnienia Matki miłosierdzia przyszedł mu szczęśliwy pomysł do głowy, który niebawem wykonał. Gdy bowiem owa osoba raz przyszła do niego, dał jej karteczkę złożoną w rękę, mówiąc: „Idź, córko moja, ja już dalej kierownikiem duszy twojej pozostać nie mogę! — Idź, użyj świata! Ale nim to uczynisz, udaj się jeszcze raz do owego obrazu Matki Boskiej, przed którym dawniej codziennie modliłaś się tak gorąco, otwórz tam karteczkę i czytaj z niej słowo w słowo!“ — Osoba owa obojętnie mu podziękowała za jego dotychczasowe trudy i odeszła.
— Ale dokąd teraz idziesz, duszo nieszczęśliwa?
— Do Matki Boskiej — odrzekła.
I rzeczywiście do Niej poszła, poszła do tego samego obrazu Matki Boskiej, przed którym tak często się modliła. Tam uklękła, karteczkę rozwinęła i czytała słowo w słowo:
„Moja droga Matko Maryjo! przybyłam do Ciebie, aby się z Tobą pożegnać. Dziękuję Ci za wszelką miłość, którąś mi, dziecku Twemu, dotąd wyświadczyła, za wszystkie łaski i dobrodziejstwa, które z ręki Twojej macierzyńskiej odebrałam. Ale ponieważ świat i radości jego lepiej mi się podobają niż Ty i Syn Twój Boski, to muszę przestać być Twojem dziecięciem. Odchodzę więc od Ciebie, – na wieki już więcej nie zobaczysz Twoje niewierne dziecko N. N.“
Czytając te słowa okropne, nieszczęsna długo klęczała, klęczała niby skamieniała. Nareszcie gorzkie łzy się jej puściły z oczu na stopnie ołtarza; płakała rzewnie, płakała długo, Boga i Matkę Boską z całego serca o przebaczenie błagając. Potem prostą drogą wróciła do Wincentego Ferreryusza i łzami zalana padła mu do nóg, nie będąc w stanie ani słówka do niego przemówić. — Święty Zakonnik mile na nią spojrzał i rzekł: „Otóż, córko moja, znowu odesłała cię do mnie Matka Boska? Kochaj zaś Matkę twoją niebieską, a pozostaniesz cnotliwą i szczęśliwą!“ — I rzeczywiście ta osoba, trzymając się odtąd mocno Matki Boskiej, aż do końca życia swego pozostała wierną na drodze cnoty i świątobliwości.
Kochani Tercyarze! Chcecie zostać wiernymi w obowiązkach waszych tercyarskich, trzymajcie się zawsze mocno Matki Boskiej ! — A jeżeliby kiedykolwiek nieprzyjaciel zbawienia ludzkiego powabami świata zmysłowego was łudził, aby was oderwać od św. Ojca Franciszka, aby was oderwać od III Zakonu: uciekajcie się z wielką nieograniczoną ufnością do Matki waszej niebieskiej! Ona jest szczególną patronką zakonu serafickiego, Ona wam wyjedna łaskę wytrwania i wierności w wykonaniu przepisów zakonnych. Nas wszystkich tyczą się słowa pocieszające św. Bernarda : „W niebezpieczeństwach, w uciskach, w wątpliwościach wspomnij na Maryję, wzywaj Maryi! Niech Ona z ust nie wychodzi, niech z serca nie ustępuje! Abyś zaś doznał skutku Jej modlitwy, nie przestawaj wstępować w Jej ślady; bo za Nią idąc nie zbłądzisz; Jej prosząc nie rozpaczysz, — o Niej myśląc nie pomylisz się. Gdy Ona trzymać cię będzie, nie upadniesz; gdy Ona cię otoczy Swą opieką, nie zginiesz; gdy Ona ci będzie łaskawą, szczęśliwie dojdziesz do celu twego, do zbawienia wiecznego!“
Niech w roku 1914 będzie
Bóg z nami! Najśw. Panna z nami! Św. Oj. Franciszek z nami!
z – Głos Świętego Franciszka, 1914, R. 7, z. 1